Główna » Polityka » Niepowodzenie amerykańskiego systemu politycznego - zrozumienie hiperpartii

    Niepowodzenie amerykańskiego systemu politycznego - zrozumienie hiperpartii

    Międzynarodowe obawy o naszą dysfunkcję polityczną i jej przyczyny odbiły się echem na całym świecie w zagranicznych gazetach. 13 lipca 2011 r. Brytyjski „Telegraph” opublikował artykuł zatytułowany „Awaria systemu: demokracja USA zbliża się do granic”. 17 października 2013 r. Niemiecki „Siegel Online International” prowadzony przez „dysfunkcję polityczną Ameryki zagraża jej światowemu przywództwu”. Kanadyjska „Toronto Star” napisała 16 października 2013 r., Że „Przeciwnicy stają się wrogami w polityce USA”. Natomiast francuski „Le Monde” opublikował 16 maja 2013 r. Artykuł zatytułowany „miliarderzy bez łańcuchów”.

    Naturalnie powstają pytania: jak doszliśmy do tego punktu? I można naprawić nasz system?

    ŹRÓDŁO: Gallup®Politics, 13 czerwca 2013 r

    System zaprojektowany dla 1787

    Ojcowie Założyciele - 55 delegatów, którzy opracowali i podpisali Konstytucję - zamierzali ustanowić rząd, który byłby znacznie bardziej demokratyczny niż jakikolwiek inny świat. Reagując na monarchiczny system w Anglii, starali się zdefiniować pewne prawa obywateli amerykańskich, których nie można było odebrać.

    Jednak rząd rządzony przez większość - i dlatego podatny na rządy mafii - wystraszył ich. W rezultacie założyli republikę konstytucyjną, w której władza jest rozproszona i zrównoważona między trzema gałęziami rządu: Kongresem, prezydentem i sądami. Uchwalanie prawa jest powolnym, celowym procesem, który wymaga zgody wszystkich trzech z tych gałęzi.

    Ten system kontroli i równowagi pozwolił Ameryce stać się supermocarstwem gospodarczym, wojskowym i moralnym do XX wieku. Niestety, nasz skomplikowany i zbyt legalistyczny system może być wadą w dzisiejszym szybko zmieniającym się świecie z szybko zmieniającą się technologią, otwartymi granicami, zależnymi gospodarkami i międzynarodową konkurencją.

    W celu osiągnięcia unii między 13 oryginalnymi stanami delegaci konstytucyjni poszli na kompromis, aby umożliwić każdemu państwu równą reprezentację w Senacie, nieumyślnie tworząc strukturę, w której określona mniejszość obywateli może skutecznie zatamować życzenia większości. Wymóg, że obie gałęzie Kongresu - Senat i Izba Reprezentantów - muszą się zgodzić, aby projekt ustawy stał się prawem, został celowo ustalony z myślą, że dłuższe kadencje Senatu zapewnią mu większą odporność na presję wyborów odbywanych co dwa lata, a zatem czyniąc go bardziej konserwatywnym ciałem.

    Izba Reprezentantów

    W pierwszym Kongresie (1789-1791) Izba Reprezentantów liczyła 65 członków. Do 112. kongresu liczba ta wzrosła do 435 przedstawicieli, w tym czasie ustawa o stałym podziale z 1929 r. Ustaliła tę liczbę jako ustaloną w celu utrzymania wielkości ciała zarządzanego.

    W 1776 r. Każdy kongresmen reprezentował około 30 000 obywateli. Na podstawie spisu powszechnego z 2010 r. Każdy członek Izby reprezentował około 711,000 obywateli. Gdy nasza populacja rośnie i przesuwa się, poszczególne stany tracą i dodają przedstawicieli, aby odzwierciedlić swoje względne populacje. Od 1940 r. Regiony północno-wschodniego i środkowego zachodu kraju straciły 59 przedstawicieli w regionach południowych i zachodnich, największy wzrost odnotowano na Zachodzie.

    Zmiana liczby miejsc w Izbie Reprezentantów USA według regionu: 1940-2010

    Senat

    Senat składa się z dwóch członków z każdego stanu, z których każdy służy sześcioletniej kadencji. Ponieważ tylko jedna trzecia senatorów jest poddawana wyborom co dwa lata, założyciele mieli nadzieję, że ciało będzie miało większe poczucie ciągłości i, jak powiedział James Madison, będzie postępować „z większym spokojem, z większym systemem i większą mądrością” niż dom. Do 1913 r. I uchwalenia 17. poprawki senatorowie byli mianowani przez odpowiednich ustawodawców stanowych, a nie wybierani w wyborach powszechnych.

    Ponieważ każde państwo ma dwóch senatorów, mniej zaludnione stany mają znaczną władzę. Na przykład siedem stanów - Alaska, Delaware, Montana, Dakota Północna, Dakota Południowa, Vermont i Wyoming - ma tylko jednego członka w Izbie i razem reprezentuje 1,6% wszystkich głosów, ale łącznie ma 14 senatorów reprezentujących 14% Senat. Na podstawie szacunków przeprowadzonych przez Biuro Spisu Powszechnego USA w 2012 r. Każdy senator z Kalifornii reprezentuje ponad 19 milionów ludzi, podczas gdy każdy senator z Wyoming reprezentuje około 288 000 osób. Ponieważ do uchwalenia ustawy w Senacie potrzeba 51 głosów, koalicja 26 najmniej zaludnionych państw reprezentujących nieco ponad 9 milionów ludzi może spełnić życzenia ponad 300 milionów ludzi mieszkających w pozostałych 24 stanach.

    Historia kongresów w Splicie

    Nawet George Washington musiał walczyć z Kongresem kontrolowanym przez dwie różne partie. Podczas 3. i 4. sesji kongresowej elementy antyadministracyjne - republikanie Demokratyczni - kontrolowali Izbę, podczas gdy jego sojusznicy, federaliści, kontrolowali Senat.

    Kongres został podzielony między dwie strony na 21 ze 109 sesji od Waszyngtonu. Republikanin Ronald Reagan współpracował z podzielonym Kongresem przez trzy z czterech sesji podczas dwóch kadencji, czwartej sesji całkowicie kontrolowanej przez Demokratów. Republikanin George H.W. Bush pracował tylko z Kongresem kontrolowanym przez Demokratów podczas jego jednej kadencji, podczas gdy Demokraci Billa Clintona kontrolowali 103. Kongres, jego pierwszą, a republikanie kontrolowali oba domy w trakcie 104. i 106. sesji.

    Partia George'a W. Busha kontrolowała Kongres przez trzy czwarte jego służby - tylko 110. Kongres był kontrolowany przez Demokratów. Partia Demokratyczna Baracka Obamy kontrolowała oba domy na 111. sesję po jego wyborach, ale poradziła sobie z podzielonym Kongresem, ponieważ Demokraci kontrolowali Senat, a republikanie kontrolowali Izbę.

    Istnieją trzy ogólne kombinacje, które mogą określić równowagę sił między władzą wykonawczą i legislacyjną rządu:

    1. Prezydent, Senat i Izba kontrolowane przez jedną partię.
    2. Prezydent kontrolowany przez jedną partię, Senat i Izba przez drugą.
    3. Prezydent i jeden oddział kongresowy kontrolowany przez jedną partię, drugi oddział kontrolowany przez stronę przeciwną.

    Ostatni z nich najprawdopodobniej zakończy się impasami i impasami. Podczas gdy niektóre główne problemy są rozwiązywane - zwykle z powodu ich krytycznej natury - częściej niż nie, partie nie znajdują porozumienia ze względu na różnice ideologiczne i manewry polityczne.

    Przesadna partyzantka

    Rzadko dochodziło do całkowitej zgody na rolę rządu i jego władzy nad obywatelami. W rezultacie polityka rządu regularnie i powoli zmienia się, aby odzwierciedlić powszechne porozumienie, kiedy można je osiągnąć. Na szczęście przez większość historii Ameryki wybrani urzędnicy byli w stanie odłożyć na bok partyzancką politykę i uchwalić prawa na rzecz kraju i wspólnego dobra. Niemniej jednak nasza historia narodowa ma tendencję do spotykania się z cyklami skrajnej stronniczości.

    Partyzantka poprzedzająca wojnę secesyjną doprowadziła do pojedynku między demokratą Jonathanem Cilleyem z Maine a kongresmenem Whiga, Williamem Gravesem z Kentucky, podczas którego Cilley został zabity. Ponadto senator Henry Foote z Mississippi naciągnął pistolet na senatora Thomasa Hart Bentona z Missouri, a na podłodze Senatu odbył się ostry chłód republikańskiego senatora z Massachusetts, Charlesa Sumnera, członka Prezydium Południowej Karoliny, Prestona Brooksa. Doniesiono, że do lat 50. XIX wieku kongresmeni zabrali broń na podłogę domu, aby się chronić.

    Bronie nie są już dozwolone w Kapitolu - chociaż republikański przedstawiciel Louie Gohmert z Teksasu podjął w 2011 r. Próbę wprowadzenia ustawy pozwalającej na to - ale dwie główne partie polityczne są dziś bardziej spolaryzowane niż kiedykolwiek w 1879 r., Zgodnie z badaniami opublikowanymi przez stronę internetową Przegląd.

    David A. Moss z Harvard Business School pisze w Harvard Business Review z marca 2012 r., Że „prawdziwym problemem z polityką amerykańską jest rosnąca tendencja polityków do dążenia do zwycięstwa ponad wszystko - traktowania polityki jak wojny - co jest sprzeczne do podstawowych wartości demokratycznych i może osłabiać zdolność Waszyngtonu do znalezienia rozwiązań, które uchwycą najmądrzejsze myślenie obu obozów ”. W swojej książce z 2012 r. „Jest nawet gorzej niż wygląda: jak amerykański system konstytucyjny zderzył się z nową polityką ekstremizmu”, Thomas Mann i Norman Ornstein twierdzą, że jesteśmy obecnie w stanie „asymetrycznej polaryzacji” z Partią Republikańską bezwarunkowo odmawiając zgody na wszystko, co mogłoby pomóc demokratom politycznie, bez względu na koszty.

    Czynniki zachęcające do hiper stronnictwa

    Według Petera Orszaga, byłego dyrektora Biura Zarządzania i Budżetu (OMB) i obecnego wiceprezesa Grupy Klientów Instytucjonalnych w Citigroup, Inc., do udziału w programie zachęcają różnorodne czynniki społeczne, w tym dobrowolna segregacja ludzi wzdłuż polityki linie - nawet w dzielnicach, w których mieszkamy. Ta sytuacja tworzy samospełniający się cykl, w którym jedyne informacje, które naszym zdaniem są wzmacniane przez naszą małą społeczność podobnie myślących przyjaciół i komentatorów politycznych.

    Inne czynniki zachęcające do hiper stronnictwa obejmują:

    1. Wyzwanie amerykańskich mitów

    Patriotyzm jest uniwersalny. Obywatele każdego kraju uważają, że ich społeczeństwo jest lepsze od wszystkich innych narodów. Amerykanie są szczególnie dumni z tego, co osiągnęliśmy, i słusznie. Jednak wyolbrzymione lub nawet wymyślone prawdy stają się najpotężniejsze, gdy stają się mitami - „wytrwałymi, wszechobecnymi i nierealnymi”, jak opisał Prezydent John Kennedy.

    Oto niektóre z najpotężniejszych i najtrwalszych amerykańskich mitów:

    • Romans przeszłości. Jak mówi organizator Tea Party Jeff McQueen: „Rzeczy, które mieliśmy w latach 50. były lepsze. Gdyby mama chciała pracować, mogłaby, gdyby tego nie zrobiła, nie musiała. Powiedz mi, ile matek pracuje teraz? Teraz to konieczność. ” Tęsknota za tym, jak było, podobnie jak McQueen, ignoruje wielki postęp technologiczny i społeczny ostatniego półwiecza, a także fakt, że wielu Amerykanów, mniejszości i kobiet cierpiało z powodu dyskryminacji i prześladowań.
    • Równe szanse dla wszystkich. Ten mit idzie w parze z samodzielnością: „Zrobiłem to sam - dlaczego nie mogą zrobić tego samego?” Jednak ignoruje fakt, że korzyści krajów uprzemysłowionych rzadko są dostępne dla wszystkich warstw społeczeństwa na równych zasadach. Syn lub córka dzierżawcy farmy w Mississippi nie ma takich samych możliwości jak potomek bankiera z Wall Street, ani dziecko inżyniera oprogramowania w Dolinie Krzemowej. Różnice w stabilności rodziny, oczekiwaniach, obyczajach społecznych i moralności - wszystkie odgrywają rolę w określaniu dostępu do możliwości, podobnie jak edukacja (wczesna i średnia), relacje rodzinne i społeczne oraz finanse. Ci, którzy wywodzą się z dzieciństwa w niektórych najbiedniejszych dzielnicach, a nawet je przeżywają, to naprawdę wyjątkowi ludzie - nie dowód równych szans.
    • Wielki tygiel. Pomysł, że Ameryka jest tyglem, w którym członkowie różnych narodowości, rasy i narodowości łączą się, tworząc harmonijną całość, jest popularny od późnych lat 1700, uwielbiony przez pisarzy od Ralpha Waldo Emersona po Fredericka Jacksona Turnera. Niestety, ten widok jest bardziej romantyczny niż prawdziwy. Imigranci historycznie mieszkali w odizolowanych społecznościach, dopóki nie osiągnęli masy krytycznej i nie zmienili swoich dzielnic w kieszenie własnej kultury. Małe Italys, Chinatowns i hiszpańskie barrios istnieją w miastach na terenie całego kraju. Latynosi - obecnie największa mniejszość, z których większość pochodzi z jednego kraju, Meksyku - wywierają wpływ na kulturę i politykę w wielu stanach, reprezentując 31% populacji Kalifornii i 28% Teksasu. Przyciągnięcie znacznej części tych nowych wyborców jest kwestią życia lub śmierci partii politycznych i głównym czynnikiem przerysowywania dzielnic kongresowych.

    Ponieważ nasze ustalone mity zostały zakwestionowane przez rzeczywistość, wielu Amerykanów dzisiaj czuje się zagrożonych, wierząc, że ich sposób życia jest atakowany przez wrogów religijnych, społecznych i politycznych. To środowisko strachu jest podsycane i intensyfikowane przez 24/7 cykl wiadomości składający się z nieodpowiedzialnych polityków, dziennikarzy i komentatorów społecznych, nieskrępowanych prawdą lub logiką, którzy wędrują do społeczeństwa walczącego o dostosowanie się do ogromnych zmian technologii, gospodarki i ogół społeczeństwa.

    2. Gerrymandering

    Każdej dekady po spisie ludności 435 dzielnic kongresowych są ponownie przydzielane i przerysowywane, aby odzwierciedlić zmiany populacji w procesie zwanym „redystrybucją”. Politycy rozumieją, że zdolność do przyciągnięcia swojej dzielnicy w celu odzwierciedlenia większości wyborców w określonej partii politycznej ma kluczowe znaczenie dla utrzymania władzy. Według Roberta Drapera w wydanym w październiku 2012 r. Wydaniu „Atlantyku” proces ten „stał się najbardziej podstępną praktyką w amerykańskiej polityce - sposobem, jak pokazały oportunistyczne machinacje po spisie powszechnym w 2010 r., Dla naszych wybranych liderów, którzy umocnili się w 435 nie do zdobycia garnizony, z których mogą utrzymać władzę, unikając rzeczywistości politycznej. ”

    Wybory w 2012 r. Pokazały wyższość Partii Republikańskiej w wojnach o dzielenie, zapewniając znaczną większość mandatów w Izbie Reprezentantów, mimo że demokratyczny prezydent zdobył większość głosów we wszystkich okręgach. Ich strategia, doskonale opisana w numerze The Economist z 3 października 2013 r., Opierała się na zdobywaniu licznych dzielnic z wygodną - choć nie ekstrawagancką - większością (o marże od 15% do 30%), jednocześnie zmuszając Demokratów do ciasno upakowanych dzielnic ich składniki.

    Profesor Princeton, Sam Wang, znany agregator ankiet, a także neurobiolog i statystyk, twierdzi, że republikańskie manipulowanie ludźmi spowodowało wahanie marginesu co najmniej 26 mandatów, prawie wielkości nowej większości w Izbie. Korzyści były szczególnie rażące w stanach Michigan, Północnej Karoliny, Pensylwanii i Wisconsin.

    Ponieważ republikanie pochodzą teraz z bardzo bezpiecznych dzielnic, na ogół wymagających huśtania się głosów o 10% lub więcej, aby stracić swoje miejsca, są coraz bardziej odporni na popularne opinie, a nawet powszechny gniew społeczeństwa z powodu zamknięcia rządu w 2013 r. I wzrostu długu publicznego. Ich bezpieczeństwo i chęć zaspokojenia ekstremalnych członków ich partii prawdopodobnie doprowadzą do dalszych konfrontacji i impasu.

    3. Finanse kampanii

    Według New York Times kandydaci na prezydenta Barack Obama i Mitt Romney wydali odpowiednio 985,7 miliona dolarów i 992 miliony dolarów podczas kampanii wyborczej w 2012 roku. Liczby te nie obejmują pieniędzy wydanych przez grupy non-profit, które nie są zobowiązane do złożenia wniosku do Federalnej Komisji Wyborczej i których darczyńcy mogą być anonimowi w związku z orzeczeniem Citizens United Supreme Court.

    Koszt działania Senatu lub Izby Reprezentantów jest również drogi, szacowany przez New York Daily News na 10,5 miliona dolarów dla pierwszego i 1,7 miliona dla drugiego. Rozsądne jest założenie, że duży dawca oczekiwałby pewnego wpływu lub korzyści w wyniku dużych wkładów, co prowadzi bardziej cynicznych obserwatorów do wniosku, że „politycy są kupowani i opłacani”, zanim obejmą oni urząd. Z pewnością istnieje możliwość quid pro quo.

    Według doniesień Huffington Post największym pojedynczym dawcą w ostatnim cyklu wyborczym był właściciel kasyna w Las Vegas, Sheldon Adelson, który wraz z żoną dał Mittowi Romneyowi i innym kandydatom GOP 95 milionów dolarów. Las Vegas Sands Corporation Adelsona walczy obecnie z rządem federalnym o dochody podatkowe, a także dochodzenie Departamentu Sprawiedliwości i SEC w sprawie możliwych naruszeń Ustawy o zagranicznych praktykach korupcyjnych związanych z praniem pieniędzy i przekupstwem międzynarodowym. To, czy Adelson spodziewa się przychylnego traktowania swoich wkładów politycznych, byłoby w najlepszym razie przypuszczeniem.

    W wyniku ogromu zebranych funduszy i tajemnicy tych wysiłków Frank Vogl, były urzędnik i międzynarodowy reporter Banku Światowego Seniora, napisał w Huffington Post 26 lipca 2013 r., Że „amerykański system polityczny, zwłaszcza jego część dotyczy wyboru osób pełniących funkcje publiczne, jest zepsuty. ” Twierdził również, że brak przepisów i widoczności rządzących niezwykle zamożnymi osobami, które przekazały dziesiątki milionów dolarów kandydatom popierającym ich sprawy, kpili z procesu demokratycznego.

    Ankieta opublikowana przez dwustronny Komitet ds. Rozwoju Gospodarczego w czerwcu 2013 r. Sugeruje, że ponad 87% amerykańskich biznesmenów uważa, że ​​system finansowania kampanii jest w złym stanie lub jest zepsuty i potrzebuje gruntownej reformy lub gruntownego przeglądu. Nie jest jednak jasne, czy dyrektorzy biznesowi obawiają się, że obecne zasady są zbyt surowe, czy też należy je poluzować.

    Sąd Najwyższy ma przesłuchać McCutcheon przeciwko Federalnej Komisji Wyborczej, sprawę dotyczącą limitów indywidualnych wkładów politycznych. Według Burt Neuborne, profesora prawa i założyciela prawnego Brennan Center for Justice w New York University Law School, jeśli ograniczenia zostaną usunięte decyzją sądu, „500 osób będzie kontrolować amerykańską demokrację. Byłby to „rząd dla 500 osób”, nie dla nikogo innego - takie jest ryzyko ”. Chociaż orzeczenie nie zostało jeszcze wydane, naczelny sędzia John Roberts wskazał, że jest gotowy na zniesienie limitów poszczególnych składek.

    4. Apatia wyborców

    Od 1932 r. Udział wyborców w wyborach prezydenckich wahał się od niskiego poziomu 49% w 1996 r. (Clinton vs. Dole) do wysokiego 62,8% w 1960 r. (Kennedy vs. Nixon). Frekwencja w wyborach śródterminowych jest jeszcze niższa, osiągając 48,7% w 1966 r. (Prezydent Johnson) i osiągając 36,4% w 1986 r. (Prezydent Reagan) i 1998 r. (Prezydent Clinton).

    Amerykanie generalnie mają mniejszą frekwencję w wyborach niż inne ustalone demokracje, których średni udział wyborczy wynosi 73%. Niektórzy cynicy uzasadniają istniejący impas jako dowód na to, że nasz system polityczny działa, twierdząc, że ludzie mają wybór i postanowili pozwolić najbogatszym i najbardziej ekstremalnym obywatelom rządzić Ameryką, tym samym odejmując odpowiedzialność i wysiłek samorządu od naszych barków. Nasze niezbywalne prawa obejmują prawo do wycofania się jako aktywni uczestnicy zarządzania narodem, i zrobiliśmy to w masie.

    ŹRÓDŁO: Center for the Study of the American Electorate, American University, 7 września 2010

    Jedną z konsekwencji rosnącej apatii wyborców jest rosnący wpływ skrajnych mniejszości w każdej partii politycznej. Udział wyborców jest szczególnie niski w wyborach podstawowych, w których kandydaci wybierani są na urzędy państwowe i krajowe. Według badań danych wyborców z 2010 r. Odsetek uprawnionych obywateli, którzy głosowali, spadł z nowoczesnego maksimum 32,3% w 1958 r. Do średnio 10,5% uprawnionych do głosowania dla republikanów i 8,7% dla demokratów w 2012 r..

    W 2010 r. Curtis Gans, główny badacz w Center for the Study of the American Electorate, ostrzegł: „Liczby te mówią o odejściu coraz większej części populacji od aktywnego udziału politycznego i ciągłym spadku zaangażowania społecznego w główne partie polityczne, zmniejszając ich zdolność do działania jako siły spójności w amerykańskiej polityce. Wszystko wskazuje na to, że sytuacja ulegnie pogorszeniu, jeśli kiedykolwiek poprawi się. ”

    Wpływ zaangażowanej grupy, często związanej jedną kwestią, jest zwielokrotniany w wyborach śródterminowych - szczególnie w tych stanach z zamkniętymi organami podstawowymi, w których wyborcy muszą być zarejestrowanymi członkami partii.

    Ta przewaga została szczególnie wykorzystana przez Partię Herbaty w wyborach republikańskich. Ted Cruz, kontrowersyjny młodszy senator z Teksasu, został wybrany w 2012 roku, osiągając nominację, wygrywając spór z 1111124 republikańskimi wyborcami z 55% głosów. Ponieważ Teksas jest zasadniczo państwem jednopartyjnym (republikańskim), Cruz został łatwo wybrany z 4 455 599 z 7 999 851 głosów, chociaż całkowita liczba głosów stanowiła mniej niż połowę uprawnionych do głosowania.

    Ostatnie słowo

    Zanim stracimy nadzieję, że nasz rząd jest skazany na wieczny konflikt, a ostatecznie na porażkę, zastanówcie się, że wzrost i upadek skrajnej stronniczości następował regularnie od czasu założenia kraju. Politycy chcący zostać wybranymi muszą odróżnić się od ustalonych polityków zasiadających w urzędzie.

    Skuteczną strategią jest często atakowanie zasiedziałych i popieranie bardziej ekstremalnej pozycji, odwołującej się do niezadowolonych i rozczarowanych. Jednak ekstremizm rodzi ekstremizm aż do zerwania systemu - czego oznaką jest brak rozszerzenia pułapu zadłużenia, spłacenia długu narodowego lub utrzymania naszego najwyższego statusu jako największej gospodarki świata. W tym momencie początkujący poszukujący biura muszą popierać kompromis i umiar, ponownie przeciwstawiając się partyzantom. Ekstremizm, podobnie jak pożary lub zarazy, ostatecznie wypala się i zostaje zastąpiony okresami odbudowy i nowego wzrostu.

    Czy popierasz kompromis między politykami czy rządem ograniczonym przez bitwę polityczną??